Podpisaliśmy kontrakt, a prace miały zakończyć się 1 lutego 2024. Dominik przesunął termin na 15 lutego, więc przeprowadziliśmy się tego dnia, wierząc, że remont jest na finiszu. Niestety, przez kolejny miesiąc codziennie od rana do wieczora trwały prace.
Gdy zapytaliśmy, dlaczego nie uprzedził, że potrwa to tak długo, tylko żartował, że „chcieliśmy szybko się wprowadzić”. Po zakończeniu głównych prac zażądał prawie całej pozostałej kwoty, choć część rzeczy wciąż nie była gotowa. Popełniłem błąd, płacąc mu – od tego momentu zniknął i do dziś nie dokończył pracy, mimo że minął ponad rok.
Czasem udawało mi się do niego dodzwonić po dziesiątkach prób, obiecywał, że przyjedzie „w przyszłym tygodniu”, ale nie dotrzymywał słowa. Nie przyjeżdżał, nie uprzedzał, wyłączał telefon.
Nie popełniajcie mojego błędu – nie płaćcie, dopóki wszystko nie zostanie w pełni zakończone. Inaczej może się okazać, że już nigdy go nie zobaczycie.